PRZYJACIELE
Topo
2010-04-26
Ostasz
Tekst i zdjęcia: Michał Wiśniewski

Jędrzej Wilczyński na 5+

 
Wstęp, czyli wprowadzenie troszkę literackie
Myśląc o wspinaniu w czeskich piachach, oczyma wyobraźni widziałem siebie, dojrzewającego, beznadziejnie wysoko nad matką ziemią, z ostatnim ringiem ginącym pod ścielącymi się pode mną chmurami, próbującego utkać w jakiejś sypiącej się szczelinie, węzełek zawiązany na sparciałej linie. I przyznam się szczerze, iż wizja ta przez lata trzymała mnie z dala od wspaniałych turni Teplic i Aderszpachu.
Wiadomo jednak, iż przełamywanie własnych leków i słabości uszlachetnia. Postanowiłem więc ćwiczyć charakter i spakowawszy linę oraz repy ze starannie związanymi węzełkami, wyruszyłem na podbój budzących grozę turni. No dobrze, przyznam się. Chciałem wyruszyć. Większość moich kumpli od liny wykazała mądrość, porównywalną z tą, jaką obdarzony był sławetny koń Don Kichota Rosynant, powstrzymujący obłędnego rycerza przed szarżami na wiatraki.
Moi wspaniali koledzy, nie tylko wybili mi z głowy tkanie węzełków, ale konstruktywnie zaproponowali coś w zamian. Alternatywą miała być eksploracja czeskich piasków w poszukiwani bulderów. 
Czeskie Teplice, wraz z okalającymi je lasami, okazały się pełne wspaniałych piaskowcowych głazów i ścian. Podczas wypadu na bulderki Adrszpachu po raz pierwszy usłyszałem słowo Ostas. Czescy „lezcy” zachwalali tamtejsze bulderki jako „moc pikne” i generalnie najlepsze w Czechach, Europie, świecie i okolicach. Do tych entuzjastycznych zapewnień podszedłem z pewną dozą sceptycyzmu. Jednak koledzy z Wrocławia, widocznie zachęceni pogłoskami bardziej niż ja, udali się na miejsce dokonać „rozpoznania w boju”. Pierwsze opinie znajomych okazały się potwierdzać entuzjazm Czechów. Skała miała jakoby być bardziej solidna i kompaktowa niż ta w Aderszpachu, tarcie wspaniałe, przystawki solidne i logiczne,  oblaczki obłe, krawądki wymagające stalowego szpona.
Tak się jednak złożyło, iż, w wyniku różnych życiowych zawirowań, na wizytę w tym rejonie musiałem poczekać kilka lat. W tym czasie ekipy czeskich, wrocławskich i wałbrzyskich wspinaczy dokonywały intensywnej eksploracji. Dzięki pracy grupki zapaleńców powstały przystawki i trawersy mogące śmiało kandydować swoją urodą i trudnościami do miana bulderowych klasyków. Sam Ostasz zaś zamienił się w jeden z ważniejszych i niemal klasyczny już ośrodek bulderingu dla wspinaczy z Dolnego Śląska.

Patryk Biskup na Cerny Petr 7B+

Rozwinięcie – czyli część jak najbardziej praktyczna

Obecnie na ścianach i kamieniach Ostasu wytyczono ponad 100 przystawek o różnym stopniu trudności. Przeważają buldery mieszczące się w granicach Fontainebleauowskich 6a – 6b. Wszyscy, dla których te trudności są wyzwaniem, na pewno nie będą mogli narzekać w czasie wizyt na Ostaszu na nudę. Patrząc na schematy, można stwierdzić, iż tylko kilka z obecnie wytyczonych problemów wychodzi ponad pozom 7a+. Zapewniam jednak, iż każde 7b, które znajdziecie w tej okolicy, nie będzie po prostu kolejnym wpisem w waszym wspinaczkowym dzienniczku. Są to bowiem buldery piękne i niezwykle wymagające  technicznie. Wyceny wielu przystawek  nie należą do „lajtowych”, choć to, jak zwykle, sprawa mocno subiektywna.
Mimo wyeksplorowania najważniejszej części rejonu – to znaczy okolic nasłonecznionej polanki, na której znajdują się głazy Gnojnik i Bazen, możliwości wytyczenia nowych i trudnych problemów są wciąż bardzo duże. Bez wątpienia można by podwoić ilość istniejących przystawek dzięki eksploracji kamieni ukrytych w lesie. Najciekawsze pod tym względem są rejon na lewo od polany, za Velkim Strachacem oraz na sama polana, a także głazy nad Malym Strachacem. Wart penetracji jest również rejon leżący po obu stronach ścieżki, która prowadzi z parkingu na polanę. Zwłaszcza kamień znajdujący się jakieś 200 metrów od wejścia w las po prawej stronie (idąc z parkingu) może okazać się ciekawy dla kogoś, będącego w stanie wytyczyć przystawki w granicach 7b –7c.
W tym miejscu należy poruszyć sprawę autorstwa i pierwszych przejść bulderów. Duże zainteresowanie, jakim cieszył się ten rejon przez kilka ostatnich lat ze strony czeskich wspinaczy spowodował, iż prawdopodobnie wszystkie ważniejsze i ładniejsze problemy doczekały się swoich pogromców. Piszę „prawdopodobnie”, gdyż oprócz przekazu ustnego i niejasnych czasem pogłosek w większości przypadków nie dysponujemy żadną dokumentacją przejść na Ostaszu. Najlepsi lokalni wspinacze przeważnie nie czuli potrzeby ogłaszać wszem i wobec faktu przejścia nowego problemu. Zadowalali się namalowaniem skromnej strzałeczki, oznaczającej przebieg nowej przystawki i pozostawiali buldery swojemu losowi. Doprowadziło to zresztą do sytuacji, w której istnienie niektórych problemów stało się niemal mityczne, a poszukiwania np. Pircingu 8a+ można porównać niemal do poszukiwań Świętego Graala.  Specyficzna wilgoć panująca w lasach Ostaszu i szybki rozwój porostów dokańczał dzieła. Wiele problemów świecących jeszcze rok czy dwa lata temu plamami magnezji wygląda dzisiaj jak dziewiczy, nigdy nie ruszany kawałek skały. Nawet kolorowe strzałki znikają z czasem, zwłaszcza z bulderów narażonych na działanie wody.
Nie zdziwmy się więc, gdy biegając po lesie w eksploracyjnym szale, natkniemy się na lokalnych wspinaczy oznajmiających nam ze spokojem, ze jakiś Jiri czy inny Peter zrobił coś już przed nami i to ho ho jak dawno.
Zaletą Ostaszu, jest bez wątpienia brak poważniejszych obostrzeń prawnych związanych z dostępem do skał. Każdy, kto nerwowo oglądał się przez ramię bulderując na Hejszowinie, na pewno doceni ten fakt. Nie ma obostrzeń związanych z używaniem magnezji, jak również ze wspinaniem się na wędkę. Ten ostatni fakt sprawia, iż Ostasz jest rejonem idealnym do nauki poruszania się w piaskowcu.
Zaznaczmy od razu, iż w rejonie tym znajdziemy nie tylko duże możliwości bulderowe, ale przede wszystkim ok. 300 dróg od 5 do 8b. Dzielą się one na 3 sektory – Mały i Duży labirynt oraz Zadni Ostasz. Obicie większości dróg pozwala mieć nadzieję na przeżycie ewentualnego odpadnięcia, a umiejętność stosowania własnej asekuracji ogranicza się do potrzeby używania uch skalnych (co notabene nie jest sprawą tak łatwą, jak mogłoby się to wydawać niektórym kolegom – przed pierwszą próba użycia tego typu punktu asekuracyjnego namawiam do lektury fachowych podręczników)..
Najlepszą porą na odwiedzenie rejonu jest bez wątpienia wczesna jesień lub późna wiosna. Działalność latem, ogranicza się do wczesnego ranka lub godzin nocnych (polecam butle gazowe z lampą + czołówki diodowe). Zima, która wielu wspinaczom kojarzy się z sezonem bulderowym, nie jest najlepszym okresem do wspinania na Ostaszu – piaskowiec nasiąka wodą i przy ujemnych temperaturach na niektórych chwytach tworzy się często coś na kształt polewy lodowej.
Sprawa nasiąkania chwytów jest zresztą poważniejsza – kto zna etykietę wspinania w piaskowcach, temu nie trzeba powtarzać, iż NIGDY nie wolno zaczynać się wspinać po mokrych przystawkach. Skała jest wtedy zbyt miękka i niezwykle łatwo jest urwać nawet całkiem solidnie wyglądające chwyty. Bezmyślność lub niewiedza doprowadziły do znacznej dewastacji niektórych bulderów. Postarajmy się zachować w dobrym stanie to, co jeszcze istnieje. Jeśli już przejechaliście całą Polskę, aby powspinać się tu w czasie weekendu i akurat, pech chciał, pada, a wy nie możecie powstrzymać się przed odrobinką wspinu, zalecam wybieranie przystawek z oblakami, odradzam używanie jakichkolwiek dziurek, nawet jeśli wyglądają solidnie – ich krawędź można ukruszyć naprawdę łatwo. Oczywiście o krawądkach i wszelkiego rodzaju płetwach nawet nie wspominam.
Dojazd nie powinien sprawiać problemu  ani zmotoryzowanym, ani zmuszonym korzystać z transportu publicznego. Pociągiem najlepiej dojechać ze stacji w Mezimesti (busy z Wałbrzycha) do stacji Dedov, kierunek Tiniste n. Orlice.  Następnie czerwonym szlakiem lub po prostu na „szage” przez las od stacji w górę stoku, wprost na skały Zadniego Ostaszu.
Samochodem od przejścia w Mieroszowie lub Tłumaczowie kierujemy się na Police nad Metui i około 2 kilometrów przed Policami, przy charakterystycznej knajpie, skręcamy w prawo do ośrodka wczasowego. Tam zostawiamy samochody i ścieżką przez las udajemy się w poszukiwaniu bulderków.
Zasługującym na rekomendację miejscem noclegowym jest wymieniony wspomniany ośrodek wczasowy. Nocleg w ogrzewanych domkach to ok. 150 koron czeskich na osobę (ok. 20 zł) To wymarzone miejsce na wspinaczkową imprezkę. Spania w krzonie nie zalecamy, gdyż po pierwsze – szkoda psuć dobre układy z miejscowymi leśniczymi, po drugie – wilgoć panująca w lesie nie zachęca do biwaków.

Patryk Biskup na Prevej 7A

 
Zakończenie – czekając na akcje
W czasie, gdy piszę te słowa za oknem na przemian prószy śnieg i łapie odwilż. Na wspinanie na Ostaszu pewnie przyjdzie poczekać jeszcze chwilkę ( do marca – dłużej i tak nie wytrzymam) Wrócę tam tym chętniej, iż cały czas w rozmowach ze znajomymi dowiaduję się o zupełnie nowych miejscówkach i bulderach, które są odkrywane w okolicy. Podobno wzgórze naprzeciw Ostaszu zostało pozbawione przez jakiegoś wesołego drwala drzewostanu, odsłaniając tym samym kilkanaście ukrytych do tej pory kamyków. Potencjał tkwiący w tym rejonie jest olbrzymi, brak fanatycznie nastawionych „miłośników przyrody” ułatwia życie, a jakość wspinania nie ustępuje najlepszym europejskim rejonom piaskowcowym.
Żeby tylko ten śnieg już stopniał!


Serdecznie dziękuję za pomoc Markowi Pobranowi i Patrykowi Biskupowi.
Największe jednak podziękowania dla Mateusza Mikosika „Mikosa”, bez jego olbrzymiej wiedzy o bulderingu w Czechach powstanie tego artykułu byłoby niemożliwe. Dzięki!


strona: 1 2
Komentarze
Dodaj komentarz
 
2017-01-02 16:36:54    Gantar
 
O który dokładnie nocleg chodzi? Są blisko domki, ale jak widzę, cena w zasadzie 2 razy wyższa niż w artykule. http://www.ostas.adrspach.cz/cenik.php
 


kontakt | współpraca
Copyright 2024 bouldering.pl & GÓRY
goryonline
bouldering
jura
nieznane tatry