Co prawda slack to nie buldering, ale mimo to zapraszamy na relację z 2 Mistrzostw Świata w Slackliningu, całkiem fajnej freestylowej imprezki w Brixen:-)

Andy Lewis walczy o miejsce w finale (fot. Piotr Drożdż)
Jednym z bardziej widowiskowych eventów organizowanych w ramach IMS są mistrzostwa świata w slackliningu. W tym roku, podobnie zresztą jak w poprzednim, głównym sponsorem zawodów był lokalny producent jabłek firma Kiku. Czołowi tricklinerzy świata, mocno nakręceni jabłkowym sokiem przystąpili do rywalizacji w systemie pucharowym. Zawodnicy startowali w parach i każdy z nich miał dwie minuty na zaprezentowanie tricków w trwających zazwyczaj kilkanaście minut setach. Aż do półfinałów wszystko przebiegało bez niespodzianek. Smutek publiczności wywołało jedynie odpadnięcie lokalnego faworyta pochodzącego z Brixen. Znakomicie dysponowani Amerykanie Michael Payton i Andy Lewis bezwzględnie kosili rywali. Widać było, że w zdobyciu najwyższego miejsca na podium zagrozić im mogą jedynie młodzi Niemcy – Luis Mayer i mistrz świata 2010 - Momo Wiese.

Backflip w wykonaniu Momo Wiese (fot. Piotr Drożdż)
Jak można się domyśleć, właśnie ta czwórka spotkała się w półfinałach. Jako pierwsi zmierzyli się Andy Lewis i Luis Mayer. O włos zwyciężył Amerykanin, awans do finału zawdzięczając głównie perfekcyjnie wykonanym backflipom. Drugi półfinał był pokazem na prawdziwie najwyższym poziomie. W zasadzie można powiedzieć, że zarówno Michalel Payton jak i Momo Wiese zasłużyli nawet nie na udział w finale, tylko na pierwszy stopień podium. Po naprawdę wyrównanej walce zwyciężył Amerykanin, choć nie można powiedzieć że było to oczywiste i część publiczności była mocno zdziwiona decyzją sędziów.

Efektowne zejście ze slacka Michaela Paytona (fot. Piotr Drożdż)
Przy takim układzie zarówno półfinał jak i finał były w zasadzie formalnością. Momo Wiese pomimo lekkiego rozkojarzenia spowodowanego porażką w półfinale nie dał dużych szans swojemu rodakowi Luisowi Mayerowi, który zadowolić się musiał czwartym miejscem.
Finał okazał się prawdziwym show którego gwiazdami byli obaj Amerykanie. Co prawda od początku było widać, że zwycięzcą może zostać jedynie Payton którego forma tego dnia było po prostu bez zarzutu. Pomimo tego Andy Luis jako prawdziwy showman co rusz próbował kolejnych niełatwych tricków co prawda zazwyczaj zakończonych niepowodzeniem:-). Publiczność szalała, komentatorzy zagrzewali do coraz głośniejszego dopingu, a Michael Payton wykręcał coraz mocniejsze tricki na czele z seryjnie wykonywanymi backflipami. Jak łatwo się domyśleć jego zwycięstwo było bezapelacyjne.

Mistrz świata w slackliningu - Michael Payton (fot. Piotr Drożdż)