Tomoko Ogawa na Catharsis 8B+ (fot. Motohumi Nagao)
Jesteś pierwszą kobietą, której udało się pokonać bulder o trudnościach 8B+.
Catharsis to jeden z bulderów w rejonie Shiobara, zaledwie trzy godziny jazdy samochodem z Tokyo. Pięć metrów totalnego dachu zakończonego łatwym wyjściem. Pierwsza część to raczej statycze wspinanie po dziurkach, następnie trzeba obrócić się o 180 stopni i wejść w kolejną, już mocno dynamiczną sekcję. W skrócie: problem jest bardzo przewieszony i superpalczasty. Najtrudniejszy jest piąty ruch, kiedy prawą rękę mamy w trójce, a lewą w bardzo płytkiej dziurce. Musiałam bardzo wzmocnić palce, żeby być w stanie przejść to miejsce.
Praca nad sfinalizowaniem tego historycznego przejścia zajęła ci sporo czasu?
To prawda. Na przestrzeni ostatnich trzech lat spędziłam pod nim 30 albo nawet 40 dni. Kilkaset prób... Zawsze spadałam w cruksie.
Wcześniej pokonałaś kilka problemów 8A+. Zdradź mi proszę tajemnicę, jaki trening umożliwił ci tak ogromny progres?
Nie uważam się za silnego wspinacza. Wystartowałam w Pucharze Świata, ale słabo mi poszło. Wcześniej zrobiłam zaledwie dwie 8A+, jednak pewnego dnia zdecydowałam się na spełnienie praktycznie niemożliwego marzenia – zrobienie 8B+. Kiedy zaczęłam wstawiać się w Catharsis, wszyscy mówili, że to bez sensu, bo przecież nie mam żadnego 8B na koncie. Ale ja nigdy się nie poddaję. Przez ostatnie trzy lata nie przestawałam trenować i próbować czegoś, co wydawało się z początku niemożliwe. Stwierdziłam, że potrzebuję większej siły palców i większego wysięgu. Skopiowałam trening Daniela Woodsa, który zobaczyłam na DVD. Polega on na tym, że wisząc na campusie na wyciągniętym chwycie, zmieniasz go na zapięty łuczek, a potem znów na wyciągnięty. I tak w kółko, cały czas w zwisie. Duży nacisk położyłam też na rozciąganie. Przez to, że moje plecy nieco się rozrosły, odkąd zaczęłam się wspinać, byłam cały czas przygarbiona. Używając Stretch Pole’a, starałam się rozciągnąć klatkę piersiową i całe ciało. Po roku ćwiczeń mój zasięg ramion zwiększył się o 3,5 cm. Miałam też spory problem z utrzymaniem nóg w dachu, szczególnie na pewnym dalekim stopniu w trudnościach. Aby to zmienić, musiałam zwiększyć siłę mięśni brzucha (stosowałam tak zwany Core Training). W tym aspekcie trenuje mnie zawodowy piłkarz, Nagatomo Yuto, i nieźle się to sprawdza.
Wiem, że w rozmowach z kobietami nie powinno się poruszać tematu daty urodzenia, ale... masz 34 lata i ciągle się rozwijasz, podnosisz swój poziom, podczas gdy całkiem spora liczba wspinaczy w tym wieku tylko narzeka na kontuzje i brak czasu (sam mam 35 lat, więc wiem, jak to jest :)). Powiedz, jak radzisz sobie z unikaniem kontuzji, regeneracją i motywacją do ostrego wspinania.
Masz rację, w wieku trzydziestu kilku lat nie możemy już trenować tak jak dziesięć lat wcześniej. Łatwo się przetrenować. Poświęcam teraz dużo więcej czasu niż kiedyś na dbanie o własne zdrowie. Dwa lata temu zapadłam na leukoplakię [bardzo poważna choroba jamy ustnej – przyp. red.]. Nie mogłam mówić ani jeść z powodu ogromnego bólu. Lekarze stwierdzili, że istnieje możliwość zachorowania na raka, więc należy amputować język! Pomyślałam: „o Boże, nie chcę tego!”. Ale mój język przestawał działać dzień po dniu. Produkcja śliny zmniejszyła się, zaczęłam tracić smak, no i bardzo spadła moja odporność. Codziennie budziłam się z temperaturą. Uświadomiłam sobie, że nie doceniałam błogosławieństwa zdrowia, dopóki go nie straciłam. Postanowiłam zmienić totalnie moje życie. Zaczęłam jeść zdrowe rzeczy, dobrze się wysypiać, rozciągać się, brać rozgrzewające kąpiele etc... Nigdy nie próbowałam tego w wieku dwudziestu lat. Teraz czuję się świetnie. Mój język jest nadal w moich ustach! Wierzę, że właśnie walka z chorobą i zmiana stylu życia pozwalają mi teraz unikać kontuzji i świetnie wpływają na mój rozwój wspinaczkowy. Właśnie wtedy zdecydowałam, że poważnie zajmę się wspinaniem. Na szczęście nadal jestem w stanie dorównać młodym zawodnikom. Nie mam zamiaru poddawać się z powodu wieku.
Teraz, kiedy już jesteś znana na całym świecie, nie planujesz czasem rozpoczęcia pisania bloga po angielsku? Twoja japońska strona, mimo że całkiem sympatyczna, nie jest zbyt zrozumiała dla „reszty świata” :).
Dzięki, ale jak wiesz, mój angielski jest raczej słaby :). Także raczej odpuszczę. Bardzo mi przykro. Ale staram się używać prostego japońskiego, bez slangowych wyrażeń, tak żeby każdy mógł skorzystać z Google Translatora. No i wrzucam też sporo zdjęć. Jak wiemy, dobre zdjęcie nie wymaga komentarza.
pytał: Maciek Szopa
Wiecej wywiadów z topowymi bulderowcami i podsumowanie sezonu 2012 w najbliższym numerze Gór (grudzień 2012) który właśnie rusza do drukarni.